jacmi pisze:Gdy w Kijowie po wyjściu z metra wyciągnąłem mapę by się zorientować co, gdzie i w którą stronę to zanim to uczyniłem podeszła do mnie dziewczyna z pytaniem czy nie potrzebuję pomocy? A ręczę, że nie wyglądam na wylęknionego zagubionego człowieczka

może po prostu jesteś przystojny
Co do moich uwag, to bardzo podobnie jak twój opis wyglądała moja pierwsza podróż na ukrainę. W dwa tygodnie się spokojnie wyrobiłem, a zobaczyłem jeszcze Iwano-Frankowsk, Kamieniec Podolski i posiedziałem chwilę nad morzem azowskim.
Co do biletów, to szczególnie na dłuższe trasy (a szczególnie na krym) lepiej zarezerwować bilety wcześniej (przykładowo za pomocą
http://tickets.ua/). O ile ci się nie śpieszy i jesteś elastyczny na krótszych trasach możesz zaryzykować kupować na bieżąco (np na 24h przed) dzięki czemu będziesz mógł zostać w miejscach, które ci się bardzo spodobają, albo szybciej wyjechać z miejsc, które nie wyglądają tak atrakcyjnie jak w przewodniku.
Pamiętaj, że w razie gdyby nie było biletów na pociąg zawsze zostaje autobus, gdzie na ogół biletów nie brakuje (acz cena i komfort mniej atrakcyjne). Jeśli jesteś typem podróżnika, który zaśnie w każdych warunkach, to polecam noclegi w pociągach - oszczędzisz na pokojach i zobaczysz więcej.
Co do języka, to rosyjski jest podstawą. Na angielski można liczyć na Krymie, ale wiąże się to z zachodnią taryfą. A jeśli o języku mowa, to jeśli znasz rosyjski, to polecam portal
http://www.doroga.ua/ na którym możesz znaleźć przykładowe trasy po Ukrainie i atrakcje, których nie ma w przewodnikach.
A co do miejsc, to tradycyjnie już polecam północne wybrzeże morza azowskiego (np. Berdiansk). Mniej turystów, taniej lepsze plaże i cieplejsze morze niż na Krymie, a dojazd wcale nie gorszy. Jedyny minus to brak atrakcji turystycznych - tu przyjeżdża się tylko w spokoju wyłożyć się na pustej plaży i odpocząć chwilę przed dalszą podróżą.
W temacie pieniędzy. Na pewno zapomnij o złotówkach - poza Lwowem są nieprzydatne. Punkty wymiany walut przyjmują przede wszystkim Dolary, Ruble i Euro. Natomiast nie biorę już ze sobą dolarów na wymianę. Za pierwszym razem naczytałem się, jak to dolar jest podstawowym środkiem płatniczym dla turystów, więc biegałem przez cały dzień, żeby znaleźć nowe niskonominałowe zielone (bo nie zapłacę 50 $ za komnatę u babuszki). Finał był taki, że babuszki wolały przyjmować swoją walutę, bo jak to określały "i tak potem musza wymienić dolary, więc mają dodatkowy problem". Dlatego drugim razem ograniczyłem się do karty bankomatowej.
Zatem jeśli tylko masz dobry bank, który nie pobiera opłat od wypłaty w bankomatach, to polecam ci zrobić to samo. Owszem tracisz dwa razy na wymianie (hrywna na euro i euro na złotówki), ale w wypadku jazdy z dolarami także dwukrotnie tracisz na prowizji, a na dodatek musisz wozić ze sobą dolary na dwa tygodnie życia.