Skorzystam z okazji i sobie powspominam... Jak parę lat temu byłem w Tallinie, widziałem wycieczki zorganizowane do Paldiski bodaj za 50eu. Miejsce mnie pociągało, więc wybrałem się sam i wyszło mnie to wielokrotnie taniej. Z Tallina jedzie bezpośredni pociąg. Żałowałem, że nie wynająłem roweru w Tallinie, bo przewóz roweru pociągiem w Estonii nie kosztuje nic (jak w PLN - trzeba 7 zyla dopłacić) - można by tym rowerem więcej zjeździć, zobaczyć w Paldiski, nad ten klif też spokojnie da się dojechać, a na nogach trzeba kawałek dreptać. Z tego co pamiętam, to miasteczko powstało jako baza wojskowa (radziecka). Bodaj budowali tam w stoczni bojowe łodzie podwodne. W miasteczku rzuca się w oczy wiele ruin po budynkach. Bije po oczach, że kiedyś było tutaj co innego, a normalne życie mieszkańców to nowa, dość świeża epoka. Rozsiane tu i tam słupy z pozostałościami drutu kolczastego, którym miasteczko było bodaj otoczone. Do tego wieże, posterunki. W Tallinie jest bodaj 30% Rosjan, a już samo Paldiski to rosyjska enklawa. Byłem tam jeden dzień, ale spotkałem się tylko z rosyjskim językiem. Nie byłem jeszcze w Rosji, a w Paldiski pamiętam uczucie, że tak prawdopodobnie ta Rosja (prowinjonalna) będzie wyglądać...
Nie wiem czy w Łotwie też, ale w Estonii ciekawe jest, że nie tylko jest w niej dużo z radzieckiej epoki, ale jeszcze z carskiej Rosji. W Tallinie z całej architektury najbardziej podobała mi się cerkiew Aleksandra Newskiego (z tych, które do tej pory widziałem, konkuruje pięknem tylko z Andrijewską w Kijowie)... śmiać mi się chciało jak przewodniczka jakiejś grupy biadoliła do podopiecznych, że oto rosyjscy nieprzyjaciele mają tak okazały znak swojej bytności tuż obok siedziby parlamentu estońskiego
