abacil pisze:Zgadzam się, że pochodzenie nikogo nie ogranicza. Ale niech nie będzie świętszy od papieża i nie próbuje nikomu wmawiać, że jego ogląd historii Polski jest jedyny słuszny.
Panowie, nie zagalopowujcie się. On prezentuje swój pogląd na historię Polski do czego ma zupełne, konstytucyjne prawo i polemizuje z innymi poglądami, do czego ma również prawo przy czym robi to dość aktywnie i przynajmniej efektownie, nie wiem czy efektywnie, ale ma do tego prawo, czy się to komuś podoba czy nie. Nie zauważyłem też, aby uzurpował on sobie jedyne prawo do mówienia o historii Polski, a w dodatku jak widzę koncentruje się o chyba przede wszystkim na jednej sprawie - ludobójstwie Polaków(i nie tylko) na Wołyniu. Jego poglądy są podzielane również przez pewne grupy ludzi za granicą, w tym i na samej Ukrainie, więc trudno go nazwać jakąś ekstremą. Jest on raczej jedną ze stron dialogu społecznego jako obywatel, jako popularyzator wiedzy historycznej również itd.
abacil pisze:
Skoro piszesz, że działa we własnym imieniu - to przeczysz sobie następnym zdaniem, skoro ma skupiać ludzi wokół siebie. Albo moja sprawa jest moja, albo jest wspólna. Niech sobie działa - wolno mu. Tylko - jak wyżej : wara od monopolu na polskość.
A ja - owszem, krytykuję Prezydenta, ale wyłącznie prywatnie i nawet nie dlatego, że nie mam innej możliwości.
Ja z kolei uważam, że on ma prawo działać w imieniu ludzi, których skupia wokół siebie i nie zauważyłem, aby to on monopolizował polskość, aczkolwiek rozumiem, że być może czasami wyraża się on bardzo emocjonalnie, ale jesteśmy ludźmi, więc chyba każdy z nas potrafi to zrozumieć.
abacil pisze:
I być może nigdy nie zrozumiemy tego, że jedni wolą przebaczyć i milczeć (albo zapomnieć), a drudzy wolą rozgrzebywać wszystko w nieskończoność.
Być może możemy zrozumieć, że różni ludzie róznie definiują wybaczenie. Ja sądzę, że dla nich niezbędnym aktem przebaczenia jest wyznanie winy i skrucha. Dlatego trudno mi nazwać ich postawę rozgrzebywaniem w nieskończoność, skoro z ich punktu widzenia, nie było żadnego końca sprawy. To dla niech ciągle trwa i ma swoją kontynuację i to jestem w stanie zrozumieć.
abacil pisze:Owszem, ks. I-Z zajmuje się również rzeczami dobrymi. O tym w ogóle mniej wiadomo. Tym niemniej całą swoją działalność publicystyczną koncentruje co do zasady na jednym. Co bardzo nie pasuje do jego dobroczynnego obrazu.
Skuteczność działania ks. I-Z widać najlepiej na przykładzie Turcji i Armenii. Ks. I-Z jest w Turcji persona non grata. Bez niego (i bez jego "pryncypialności") Armenia i Turcja jakoś mogły się dogadać w zeszłym roku. On sam był w stanie tylko zaszkodzić.
Państwa te porozumiały się pod silnym naciskiem USA i UE oraz po wielu latach od tych bolesnych wydarzeń. U nas nawet tak długi okres jeszcze nie minął, więc i sprawa żywsza. Mnie to nie dziwi. Natomiast nie przypisuję wcale porozumienia Turcji i Armenii jakiemukolwiek pojednaniu. Po prostu postanowili nie mówić o przeszłości w swoim własnym interesie, ale czy to w przyszłości nie wypłynie na powierzchnię jak oliwa w wodzie to ani ja ani Ty nie możesz wiedzieć. Natomiast pojednanie na wyznaniu prawdy i prawdziwej skrusze wydaje mi się mimo wszystko bardziej satysfakcjonujące dla obu stron i trwalsze(przy czym jestem ateistą, więc nie mam tu na myśli pobudek religijnych, a społeczne i psychologiczne).
P. pisze:
No jasne, to tak jakbyśmy my Niemcom powiedzieli, żeby się odwalili. Chyba nie ulega wątpliwości kto tu lepiej stoi i kto więcej straci na takim odwaleniu się. Tu jest właśnie pies pogrzebany, że postulujesz traktowanie Ukrainy jak sąsiada specjalnej troski.
Zauważ, że Niemcy stawiały nam twarde warunki w naszych obustronnych kontaktach i wcale nie traktowały nas tak ulgowo jak to się wydaje. Owszem, pomogły nam bardzo wiele, ale do tej pomocy należy również wliczyć twarde ich stanowisko w sprawach kardynalnych. Niemcy same dążyły do pojednania na gruncie historycznym, przy czym stawiały jasno określone oczekiwania odnośnie reform w naszym kraju i w ten sposób pomagały nam w dorastaniu do UE. My traktujemy właśnie Ukrainę jak kraj specjalnej troski nie stawiając im realnych zadań do wykonania w ich własnym a nie tylko naszym interesie. Czy to aby na pewno jest tak, jak działali Niemcy?
abacil pisze:
Zauważ jedno : mając w dupie Ukrainców, Litwinów i Gruzinów, bo "są mniej istotni", zasłużysz w swoim czasie na szczerość od Szwaba czy ruskiego, który powie o Tobie dokładnie to samo. Bo polaczek dla nich jest takim samym nikim, jak chachły dla Ciebie.
Ja uważam, że trzeba im pomóc jasno określając im zadania do wykonania jeśli chcą się zbliżyć do UE. Walka z formacjami nacjonalistycznymi i faszystowskimi jest jedną z nich, a przy tym dobre dbanie o relacje z sąsiadami. Jak dla mnie to nasza polityka jest właśnie kunktatorska. Nic nie zdziałamy w ten sposób i nikomu nie pomożemy, gdyż boimy się własnego cienia. Nie powiemy im, że coś jest realnie źle, gdyż się obrażą. Jeśli im nikt nie powie to oni tego mogą nie zmienić, a wtedy o jakiej pomocy można tu mówić?
My obecnie się właśnie zachowujemy jakbyśmy mieli sąsiadów gdzieś, gdyż takie są skutki naszej polityki. To nie prowadzi do normalności.
abacil pisze:
Płaszcząc się przed wielkim, a gardząc małym - nie osiągniesz niczego. Może poza nienawiścią tego małego i pogardą tego dużego.
A może się mylę ?
Zgadzam się, że powinniśmy podjąć dialog ze wszystkimi, ale dialog, a nie zaklinac rzeczywistość.
abacil pisze:
Dla mnie, jak pisałem onegdaj, większe znaczenie ma życie żywych. I jeżeli jakiś ksiądz niemający rodziny i grzejący tyłek w Krakowie nie wie, co to np. obawa o dzieci - to jest jego zakichany problem. I dlatego mogę się wypowiadać dokładnie tak samo jak i on, a nawet i mocniej..
Tu się również zgadzam, ale nie widzę tego w żadnym opozycyjnym względem siebie zestawieniu. Dlaczego niby jedno wykluczać musi drugie? To do nas należy czynić tak, aby się tak nie stało.
abacil pisze:
Ponawiam pytanie : jeżeli Polacy na UA dostaną po mordzie za te "obowiązki o pamięci o pomordowanych", to co wtedy ? Gdzie będziecie ? Co zrobicie ? Moze by tak najpierw spytać tych, którzy od waszego gniewu świętego mogą któregoś dnia realnie przeżyć ciężkie chwile ? Przyjmiecie ich do siebie ? A jeśli będzie za późno, jeśli nie zdążą uciec ?
Wykrzykiwanie z ciepłego domu, sprzed ekranu monitora, jak "ja im pokażę" i ubieranie tego w patriotyzm - jest bardzo niskie. Bardzo.
Czy uważasz, że kulenie się, bo ktoś może Cie uderzyć jest rozwiązaniem Twojego problemu? Jak dla mnie nie jest. Rozwiązaniem jest, abyś mógł iść prosto i nie musiał się kulić. Ja wcale nie wiem czy polityka nie stawiania celów do osiągnięcia nie prowadzi do tego o czym Ty właśnie piszesz.
abacil pisze:
Dla mnie - podstawową sprawą jest czyjeś życie. A honor większości przypadków można sobie wsadzić wiadomo gdzie. No chyba że decyduje się samemu o swym własnym życiu, to prywatna sprawa.
Życie jest najważniejsze, ale kiedy nie jest zagrożone, to zaczyna chodzić o wolność a potem i o inne ideały. Mam nadzieję, że nigdy nie dojdzie do takich problemów o których piszesz, ale nie wiem czy to aby gwarantuje nasza obecna polityka.
abacil pisze:
Szarganie czyimś życiem w imię "honoru" przeżyła Warszawa w 1944 r. Ci, którzy szargali, nawet nie powąchali prochu.
Sugeruję : mniej łatwości w szastaniu codziennością innych.
Dlatego należy działać tak, aby tego nie robić. Skoro się w tym zgadzamy to reszta jest kwestią środków i podejścia do tematu.
abacil pisze:Ano nieporównywalne. Ale oni mają takich bohaterów, jakich mają.
Oni są młodym państwem bez znaczącej historii, więc szukają gdzie mogą znaleźć, gdyż to jedyna opoka dla nich obecnie, skoro gospodarczo i pod innymi względami jest u nich tragicznie. Trzeba im pomóc ekonomicznie przede wszystkim, ale tez nie należy zapominać o innych sprawach. Wtedy może część z tych Banderowców znormalnieje, lub też ciągoty ku nacjonalizmowi będą mniejsze.